niedziela, 1 listopada 2015

Rozdział Ósmy

Chcę otworzyć oczy, ale bezskutecznie. Nie mogę się ruszyć, ani nic powiedzieć. Słyszę tylko ściszone głosy, które po chwili robią się wyraźne. Mimo to, nie mogę odróżnić do kogo należą.
- Co będzie dalej? - pyta głos.
- Musi minąć jakiś czas zanim ją wybudzą - odpowiada druga osoba. Różnią się czymś, ale i tak nie wiem czy należą do kobiety, czy mężczyzny.
Ale pytanie z czego wybudzić? I czemu ma minąć "jakiś czas"?
Resztę słyszę jakby przez grubą ścianę, a później nie słyszę już nic.

Zasłona opada i znów słyszę jakiś głos. Nadal nie mogę odróżnić, do kogo należy.
- Wszystko będzie dobrze Kath. Musi być.
Obstawiam, że to może być Rose lub Lukas. Ale dlaczego coś miałoby pójść źle? Co się dzieje?
- Jeszcze trochę - kontynuuje coraz ciszej. Aż w końcu milknie.

Czuję ukłucie w prawej ręce. Chcę się za nią chwycić, ale ciało nie odpowiada.
- Poruszyła palcami - mówi ktoś z nadzieją.
- Tak, to śpiączka farmakologiczna. Ciało czasami reaguję na bodźce - odpowiada głos z dużą pewnością.
Śpiączka farmakologiczna?! Najchętniej bym wstała, malowała, rozmawiała z ludźmi... Nie podoba mi się taki scenariusz...

Słyszę tylko miarowy oddech i pikanie aparatury. Prawdopodobnie jestem w szpitalu. Dodatkowo ktoś trzyma mnie za rękę i opiera o nią głowę. Ktoś tu śpi, na pewno jakiś chłopak. Cudownie, wykorzystuję moją świadomość na słuchanie jak ktoś śpi. Z drugiej strony, to na pewno Luke. On tu zostaje na noc, uroczo. Po kilku minutach odpływam.

- I jak się moja księżniczka czuje?- pyta żeński głos. Rozróżniam płeć. Jest postęp.
Tu nie ma problemu, żeby stwierdzić, że to Rose. Bierze moją dłoń.
- Nawet nie wiesz jak mi cię brakuje, mimo, że byłaś tu tak krótko - mówi łamiącym się głosem.- Jesteś dla mnie jak córka.
Błagam Rose przestań bo się rozpłacze, mimo, że nie wiem czy jestem w stanie.
Słowa  Rose coraz bardziej milkną i pierwszy raz się z tego cieszę,

- Powinien pan odpocząć - odzywa się głos. który jest jeszcze niewyraźny.
- Nie, zostanę tu jeszcze trochę - odpowiada ktoś, wyraźnie zmęczony.
Czemu oni chociaż raz powiedzieć do siebie po imieniu?! Byłoby prościej...
- Niech pan idzie. Siedzi tu pan cały czas.
Jak mnie to denerwuje, mieć świadomość i nie móc nic robić jest do dupy..

Czuję, że ktoś dźga mnie palcem w ramię.
- Ona nic nie czuję, prawda? - pyta, zapewne ten co to robi.
- Tomas ogarnij się. Zachowujesz się jakbyś był tu pierwszy raz- beszta go drugi głos.
Taak! Wiem kto tu jest!
- Dobra, już stary, luz. A ty byś musiał iść odpocząć - dopowiada Tomi
- Co wyście się tak uparli?!
- Bo może, tak siedzisz tu codziennie. A dodatkowo jak jesteś na noc, to nie śpisz - odpowiada z irytacją.
- Czasem śpię..
Potwierdzam....

- Ile to jeszcze potrwa? - pyta głos.
- Nie możemy dokładnie tego powiedzieć. Podajemy co raz to mniejsze dawki leku.
Nic nie rozumiem.
- Ale około tygodnia, miesiąca, roku?! - odpowiada zdenerwowany.
- Proszę Pana, proszę się uspokoić, to nie ode mnie zależy.
Nie słyszę odpowiedzi. Czuję tylko, że ktoś łapie mnie za rękę.

Słyszę jak zawsze ściszony głos. Czyta chyba gazetę, bo co jakiś czas słychać szelest kartki.
- Sport cię pewnie nie interesuje - mówi przewracając kartkę.
Tak, bo polityka którą przed chwilą przedstawił była bardzo interesująca.

- To co, zostaniesz przy niej? - pyta głos.
- Ollie słuchaj, bardzo chętnie, ale siedziałem już z nią dzisiaj.
Dobrze wiedzieć, że Oliver tak chętnie tu siedzi...
- Lukas proszę, to ważne. Mam ważne spotkanie w biurze - tłumaczy się.
Zaraz, to znaczy, że Luke ze mną tu zostaje? Jak słodko...
- No dobra, niech ci będzie. Masz dwie godziny, bo mam później plany.
- Jasne - mówi i słychać jak wybiega.
Wnioskuję, że Luke siada na czymś.
- No to sobie jeszcze posiedzimy Kath.
Czuję jak klepie mnie w ramię.

Jak zawsze próbuję się poruszyć, jednak tym razem jest inaczej. Mogę poruszyć palcami. Czuję wenflon wbity w prawą dłoń. Oddycha mi się zdecydowanie lepiej, a powietrze dostarczane przez wąsy łaskoczą moje nozdrza.
Otwieram powoli oczy i oślepia mnie światło. Jedyne co widzę to biały sufit. Powoli odwracam głowę na prawo. Siedzi ze słuchawkami w uszach. Jak zawsze ułożone idealnie włosy i dopasowany stój, ale siedzi przy mnie. Siedzi tu mimo, że nie może ze mną rozmawiać. Zawsze tu był.
- Lukas - szepczę.
______________________________________________________

Witam was po długiej nieobecności. Rozdział jest krótki, no bo ile można pisać co słyszy nieprzytomna osoba :))
Zaczęłam go pisać dość późno, bo staram się zająć nauką (mimo, że to różnie wychodzi) no i wyszło z tego 2 miesiące. 
Zapraszam do komentowania, napiszcie co myślicie o treści. I postaram się, alby następny rozdział pojawił się szybciej. 

6 komentarzy:

  1. Bardzo ciekawe, już nie mogę się doczekać następnego rozdziału :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudo! Nie mam słów. I wiem, że przy Kath czuwał Ollie, a nie Lukas! Ha!
    Czekam na kolejny rozdział (niech będzie szybko) i życzę weny

    OdpowiedzUsuń
  3. Kiedy kolejny rozdział? JA SIĘ DOCZEKAĆ NIE MOGĘ!!!

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetne! Oby kolejny wkrótce, bo nie mogę się doczekać ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Hejka, przeczytałam dzisiaj Twojego bloga i mam takie pytanko: czy będziesz kontynuować? Byłoby fajnie gdybyś nie zawieszała, zwłaszcza w momencie kiedy robi się ciekawie ;D Życzę weny, w razie gdybyś jeszcze chciała pisać

    OdpowiedzUsuń
  6. Oczywiście będzie kontynuacja ;)
    Rozdział będzie na dniach.

    OdpowiedzUsuń